Grecka plaża kojarzy się z błękitem morza, oliwkami i upałem, ale dla logistyka, który organizuje transport z Grecji do Polski, to bardziej tło dla długiej listy wyzwań – tych całkiem dosłownych. Pogoda? To nie tylko temat do small talku, to czynnik, który może wywrócić plan transportowy do góry nogami. A już szczególnie wtedy, kiedy mamy do pokonania setki kilometrów przez południową Europę.
Kiedy w Grecji praży słońce, a w Polsce jeszcze śnieg?
Wiosna i jesień mogą być względnie przewidywalne, ale nie daj się zwieść – to tylko cisza przed sezonową burzą. Grecja w marcu potrafi zaskoczyć nagłymi ulewami, które zamieniają lokalne drogi w rwące potoki. Niektóre regiony – szczególnie północna Grecja – mają problem z podmytymi trasami i osuwiskami.
Tymczasem na przełęczach alpejskich, które są często jedyną dostępną trasą lądową do Polski, w marcu-kwietniu nadal panują zimowe warunki. Łańcuchy śniegowe, obowiązkowe postoje, nawet jednodniowe zamknięcia tuneli (np. Mont Blanc) – wszystko to wpływa na opóźnienia, ale też koszty. Czasem kilka godzin różnicy w wyjeździe z Pireusu oznacza dzień różnicy na granicy niemiecko-polskiej.
Upalne lato, czyli transport w ogniu – dosłownie
Grecja latem to nie tylko skwar – to realne zagrożenie pożarowe. I nie mówimy tu o symbolicznym „gorączkowym tempie pracy”. Tiry z chłodniami przewożące świeże produkty, jak warzywa, ryby czy jogurty, muszą operować w warunkach przekraczających 40 stopni w cieniu. Niektóre odcinki tras są zamykane z dnia na dzień przez służby ratownicze, gdy ogień zbliża się do autostrad – szczególnie wokół Aten, na Peloponezie i w środkowej części kraju.
Dla przewoźników oznacza to jazdę objazdami przez lokalne drogi, które nie są przystosowane do ciężkiego ruchu. W ekstremalnych sytuacjach auta muszą zawracać lub czekać kilkanaście godzin w strefach bezpieczeństwa. W tym czasie towary wrażliwe na temperaturę, jak wspomniana żywność czy kosmetyki, są w stanie krytycznym. Każdy błąd kierowcy lub awaria agregatu chłodniczego to strata całego ładunku.
Promy na wagę złota – co dzieje się na morzu?
Nie każdy transport z Grecji do Polski odbywa się wyłącznie drogą lądową. Wielu przewoźników korzysta z tras morskich – promy z Patras do Ancony lub Wenecji są istotnym skrótem. Ale tu też pogoda rozdaje karty. Latem morze Egejskie potrafi być zdradliwe. Wiatr typu meltemi osiąga prędkość powyżej 60 km/h i powoduje wysoką falę, przez co wiele promów zostaje odwołanych lub opóźnionych.
Zimą sytuacja jest jeszcze mniej przewidywalna. Sztormy na Adriatyku mogą unieruchomić promy na kilka dni. Taki przestój oznacza automatycznie wyższe koszty, konieczność przeładunku lub przeorganizowania całej logistyki. A nikt nie lubi sytuacji, w której naczepa z cennym ładunkiem przez trzy dni stoi na nabrzeżu, czekając na zgodę kapitana.
Jesień – sezon oliwkowy i lawina zleceń
Jesień to dla Greków czas zbiorów, co przekłada się na gigantyczne zapotrzebowanie na transport. Ale właśnie wtedy pojawiają się problemy z przepustowością. Trasy są przeciążone, promy zarezerwowane z tygodniowym wyprzedzeniem, a każdy deszcz spowalnia rozładunki. Woda deszczowa zmienia kleiste ziemie uprawne w trudne do sforsowania błoto. Dla tirów jadących z plantacji oznacza to nawet wielogodzinne opóźnienia przy samym załadunku.
Dla firm planujących transport z Grecji do Polski to czas, gdy nie można sobie pozwolić na automatyzmy. Trzeba reagować na bieżąco – czytać prognozy, kontaktować się z lokalnymi magazynami, często improwizować i szukać alternatywnych punktów odbioru.
Zima – najtrudniejszy przeciwnik
Zimą problemem nie jest Grecja jako taka – w centralnych i południowych rejonach rzadko kiedy temperatura spada poniżej zera. Problem zaczyna się na granicy z Macedonią, a jeszcze bardziej od momentu wjazdu do Serbii lub Bułgarii. Tam śnieżyce, oblodzenia i silne wichury potrafią dosłownie zatrzymać konwój.
Auta bez odpowiednich opon lub wyposażenia są zawracane. Służby drogowe potrafią zablokować całe pasy ruchu tylko po to, by zabezpieczyć autostradę. Kierowcy śpią w kabinach, ładunki tkwią w korkach, a terminy gonią. W takich warunkach nie liczy się tylko plan – liczy się przede wszystkim elastyczność.
Przewidywalność? Nie tym razem
Sezonowe zmiany w pogodzie to nie drobna niedogodność, ale realny czynnik wpływający na przebieg transportu. Grecja, choć na pierwszy rzut oka stabilna, potrafi pokazać drugie oblicze – pełne niespodzianek.
Nie chodzi tylko o opady czy temperatury. Chodzi o kombinację wszystkich tych zjawisk, które w zestawieniu z ogromnymi odległościami i wieloma krajami tranzytowymi tworzą coś w rodzaju logistycznego toru przeszkód. Tylko że ten tor jest aktualizowany na żywo – i to każdego dnia.