Green logistics: Czy ekologiczny transport z Grecji do Polski jest możliwy?

Zmiany dla importerów

Śródziemnomorskie słońce, góry oliwek i beczki fety – greckie produkty od lat gością na polskich stołach. Ale czy ich podróż przez pół Europy może odbywać się bez szkody dla klimatu? Branża logistyczna stoi przed rewolucją, a słowa „green logistics” przestały być pustym sloganem. W grę wchodzą miliony ton ładunków, setki milionów euro inwestycji i presja czasowa, bo Unia Europejska wyznaczyła sobie redukcję emisji CO₂ w transporcie o 90% do 2050 roku.

Czy ciężarówki na prąd to już standard w międzynarodowym transporcie?

Jeszcze dekadę temu pomysł elektrycznych tirów jeżdżących z Salonik do Poznania brzmiał jak science fiction. Dziś producenci jak Volvo czy Mercedes testują prototypy, a DHL wprowadza do floty pierwsze e-ciężarówki z zasięgiem 300 km. Problem? Na trasie Grecja-Polska brakuje stacji ładowania dla pojazdów o mocy 1 MW. – Właśnie dlatego wielu przewoźników stawia na hybrydy i paliwa alternatywne – mówi anonimowo menedżer dużej firmy transportowej.

BioLNG i HVO (hydrorafinowany olej roślinny) to dziś główni gracze w ekologicznym transporcie drogowym. Pierwsze „zielone korytarze” z ładowarkami i stacjami tankowania biopaliw powstają wzdłuż autostrad Serbii i Węgier. Dla kierowców to jednak wciąż ruletka – w Bułgarii stacja z HVO działa może jedna na 300 km.

Dlaczego statki wygrywają wyścig o niską emisję?

Gdy mówimy o transporcie z Grecji, nie wolno zapomnieć o Morzu Egejskim. Kontenerowce na LNG już dziś emitują o 25% mniej CO₂ niż tradycyjne jednostki. Firmy jak MSC testują nawet żagle fotowoltaiczne, które mają zmniejszyć zużycie paliwa o kolejne 15%. Ale prawdziwą rewolucją może być amoniak – zeroemisyjne paliwo, nad którym pracują koncerny naftowe.

Problemem pozostaje czas. Podróż statkiem z Pireusu do Gdańska trwa 7-10 dni, podczas gdy ciężarówka pokonuje tę trasę w 3 doby. Dla świeżych ryb czy owoców morza to często różnica między zyskiem a stratą.

Czy koleją da się przewieźć grecką oliwę?

Kolejowe połączenia towarowe między Grecją a Polską to wciąż terra incognita. Brak ujednoliconej sieci trakcyjnej, różnice w szerokości torów w krajach bałkańskich i problemy z harmonogramami. Mimo to DB Cargo otworzyło w 2024 roku regularny przewóz kontenerów z Thessalonik do Łodzi przez Rumunię i Ukrainę. Przejazd zajmuje 5 dni, ale emisja CO₂ jest o 60% niższa niż w transporcie drogowym.

– Kluczowa jest intermodalność – tłumaczy ekspert ds. zrównoważonego transportu. – Kontener z oliwą płynie statkiem do Konstancy, tam trafia na pociąg do Katowic, ostatni odcinek pokonuje elektryczną ciężarówką. To model przyszłości, ale wymaga gigantycznych inwestycji w terminale przeładunkowe.

Jak polskie firmy radzą sobie z zielonymi wymogami UE?

Wojna o klimat toczy się też w magazynach. Firma Green Logistics Polska z podwarszawskiej Łubnej montuje na dachach panele słoneczne o mocy 2 MW, a do sortowania przesyłek używa robotów zasilanych zieloną energią. – Nasz system zarządzania flotą optymalizuje trasy na bieżąco, redukując przebieg pusty nawet o 18% – chwali się przedstawiciel spółki.

Ale nie wszyscy gracze są tak zaawansowani. W badaniu „Challenges of the Green Transformation of Transport in Poland” aż 73% małych przewoźników przyznało, że nie stać ich na wymianę taboru. Dopłaty z programu „Mój elektryk” obejmują tylko samochody do 3,5 t, więc właściciele tirów zostają sami z problemem.

Czy papierowe dokumenty znikną z zielonej logistyki?

Cyfryzacja to cichy sprzymierzeniec ekologii. E-CMR, elektroniczny list przewozowy, już teraz eliminuje tony papieru rocznie. Systemy śledzenia ładunków w chmurze pozwalają uniknąć zbędnych przejazdów na składnice dokumentów. – Dzięki blockchainowi wiemy dokładnie, ile CO₂ generuje każda paleta sera feta – mówi specjalista ds. śladu węglowego.

Ale i tu pojawiają się schody. Urzędy celne w niektórych krajach bałkańskich wciąż wymagają fizycznych pieczątek. Przewoźnicy muszą więc wozić ze sobą zarówno tablety, jak i drukowane faktury – paradoksalnie zwiększając zużycie zasobów.

Czy opłaca się być eko w transporcie międzynarodowym?

Kalkulator kosztów pokazuje mieszane wyniki. Przejazd diesla z Aten do Warszawy to wydatek ok. 2800 euro. Ciężarówka na HVO będzie droższa o 15-20%, ale uniknie opłat za wjazd do niskoemisyjnych stref w Niemczech czy Austrii. Długoterminowo jednak rachunek wychodzi na zero – przekonują doradcy.

– Klienci coraz częściej żądają certyfikatów ESG – przyznaje dyrektor ds. rozwoju jednej z firm spedycyjnych. – W przetargach publicznych brak zielonych rozwiązań może oznaczać dyskwalifikację. To już nie moda, tylko przymus.

Jak zmienia się prawo w transporcie z Grecji?

Od 2026 roku każda ciężarówka wjeżdżająca do UE musi mieć udokumentowany ślad węglowy. Rozporządzenie EU 2023/478 nakłada kary do 150 euro za tonę przekroczonego CO₂. Dla przeciętnego przewoźnika to ryzyko milionowych strat. Jednocześnie Grecja wprowadza ulgi podatkowe dla firm inwestujących w flotę zeroemisyjną.

– To miecz obosieczny – komentuje prawnik specjalizujący się w transporcie. – Z jednej strony zachęty, z drugiej drakońskie kary. Małe firmy mogą nie przetrwać tego wyścigu.

Czy konsumenci są gotowi płacić więcej za zielony transport?

Ankieta przeprowadzona wśród importerów żywności wykazała, że 68% jest skłonnych dopłacić 2-3% za „eko-dostawę”. Problem w tym, że rzeczywisty koszt neutralności węglowej to wzrost o 8-12%. – Na razie green logistics to głównie narzędzie PR – kwituje szef działu marketingu sieci supermarketów. – Klient widzi naklejkę „klimatycznie neutralna dostawa”, ale nie wie, że pokrywa tylko 10% emisji.

Czy paliwa przyszłości są już na horyzoncie?

Laboratoria pracują nad rewolucyjnymi rozwiązaniami. Ciekły wodór dla ciężarówek? Prototypowe silniki Nikoli Corporation pokonują 800 km na jednym tankowaniu. Zielony amoniak dla statków? Testy na Morzu Północnym wypadają obiecująco. Ale prawdziwym game-changerem może być… powietrze. Firma Ineratec produkuje e-paliwa z CO₂ wychwyconego z atmosfery, choć na przemysłową skalę to wciąż pieśń przyszłości.

Transport z Grecji w nowej odsłonie – co nas czeka za 5 lat?

Scenariusze są dwa. W pesymistycznym – rachunek za emisje CO₂ zdusi małych przewoźników, a ceny greckich produktów poszybują w górę. W optymistycznym – rozwój technologii i fundusze UE pozwolą stworzyć sieć zeroemisyjnych korytarzy transportowych. Już dziś widać pierwsze jaskółki zmian: kombinowane pociągi-chłodnie z panelami słonecznymi, autonomiczne statki zasilane wiatrem i magazyny zarządzane przez AI.

Jedno jest pewne – era dieslowskich kolosów z kłębami czarnego dymu odchodzi do lamusa. Nawet jeśli pełna dekarbonizacja transportu z Grecji zajmie jeszcze 20 lat, każdy krok w tę stronę to mniej ton CO₂ w atmosferze. A dla branży TSL – walka o przetrwanie w nowej, zielonej rzeczywistości.