Transport z Grecji do Polski: jaka jest rola portu w Pireusie?

Port w Pireusie, zlokalizowany tuż przy Atenach, przez dekady funkcjonował jako istotne centrum handlowe dla Grecji i rejonu Morza Śródziemnego. Ale w ostatnich latach przeszedł gigantyczną transformację i dziś to już nie tylko przystanek dla turystycznych promów i kontenerowców z Azji. Stał się jednym z kluczowych elementów w logistyce łączącej Grecję z resztą Europy — w tym także z Polską.

Co sprawia, że Pireus jest tak istotny?

Po pierwsze: położenie. Pireus leży w bardzo dogodnym miejscu — to najbliższy europejski port dla statków płynących z Azji przez Kanał Sueski. Skraca to czas i koszty transportu. Po drugie: inwestycje. Od momentu, gdy chiński gigant COSCO przejął znaczną część udziałów w porcie, Pireus zaczął się dynamicznie rozwijać. Nowe terminale, modernizacje infrastruktury, automatyzacja… wszystko to sprawiło, że port wskoczył do czołówki europejskich hubów logistycznych.

I właśnie ta nowa jakość zaczęła przyciągać nie tylko firmy greckie, ale też zagraniczne – w tym polskich importerów i eksporterów.

Jak wygląda transport z Pireusu do Polski?

W skrócie: szybko i elastycznie. Towary przypływające do Pireusu bardzo często są przeładowywane na pociągi i wyruszają w kierunku Europy Środkowej — przez Macedonię Północną, Serbię i Węgry aż do Polski. Alternatywą jest transport drogowy, który, mimo że droższy, bywa czasem korzystniejszy przy mniejszych ładunkach lub towarach wymagających szybkiego dostarczenia.

Coraz więcej firm logistycznych oferuje kompleksową obsługę tej trasy – łącznie z magazynowaniem, odprawą celną (jeśli towar pochodzi spoza UE), a także śledzeniem przesyłek w czasie rzeczywistym.

Dlaczego Pireus zamiast Hamburga czy Rotterdamu?

Tu pojawia się kwestia strategii. Wybór portu zależy od wielu czynników: skąd pochodzi towar, dokąd ma trafić, jakim środkiem ma być dalej przewożony. Pireus stał się atrakcyjną alternatywą dla klasycznych tras przez północną Europę głównie ze względu na czas.

Import z Chin do Europy przez Pireus może skrócić całą operację logistyczną nawet o 5–7 dni w porównaniu do trasy przez Rotterdam. To ogromna różnica dla firm działających w modelu just-in-time. Nawet jeśli nie każdy towar z Azji trafia od razu do Polski przez Grecję, coraz częściej pojawiają się tu produkty z południa Europy, które potem trafiają do naszych hurtowni czy sieci handlowych.

Czy polscy przedsiębiorcy korzystają już z tego potencjału?

Zdecydowanie tak, choć nie jest to jeszcze ruch masowy. Firmy, które działają na rynku tekstylnym, spożywczym czy elektronicznym, coraz częściej interesują się tą trasą, bo widzą realne oszczędności – nie tylko czasowe, ale też kosztowe. Jednocześnie rośnie liczba operatorów logistycznych oferujących przewozy właśnie z Pireusu do Polski, co dodatkowo zwiększa konkurencję i poprawia jakość usług.

Są też oczywiście wyzwania – infrastruktura kolejowa na Bałkanach bywa kapryśna, a sytuacja polityczna w niektórych krajach potrafi utrudniać transport. Ale to problemy, które z czasem są łagodzone poprzez inwestycje i unijne projekty infrastrukturalne.

Czy to chwilowy trend czy długoterminowa zmiana?

Wszystko wskazuje na to, że port w Pireusie nie zniknie z logistycznych map Europy. Przeciwnie – będzie się dalej rozwijał i zwiększał swoją rolę. Plany ekspansji COSCO, rosnące inwestycje w tabor kolejowy, modernizacje dróg – to wszystko potwierdza, że transport z Grecji do Polski przez Pireus to nie chwilowa moda, ale nowa alternatywa dla tradycyjnych kierunków.

Dla wielu firm to właśnie Pireus może stać się nowym bramą do Europy. I Polska ma w tym układzie coraz więcej do powiedzenia.